środa, 22 lutego 2012

deadline....

śmiga mi koło ucha, czuję coraz głośniejszy świst w mojej głowie, który szepcze: "pisz, pisz, pisz..."

A jak na złość wszystko wydaję się być ważniejsze. Bo nie uprane, nie uprasowane (ja nie prasuję!), nie posprzątane. Bo przecież w bałaganie to ja niczego nie napiszę, bo pomysłów sto i pragnień sto i rzeczy równie ważnych tysiąc dwieście, a wymówek jeszcze więcej.

czy każdy tak miał przy pisaniu magisterki
czy tylko mnie przychodzi to z takim trudem?
ehh...

póki co rozgrzewam swoje szare komórki aromatyczną kawą
pałaszuję maminą babkę (choć w poście nie jem słodyczy, a wyrzucić przecież żal)
i myślę



















może coś wymyślę
i wyskrobię choć jeden rozdzialik
bo wszystko co fascynujące
na pewno nie związane z dyplomem...

ciężki los.

1 komentarz:

  1. najbardziej fascynujące są słowa przewodniczącego komisji po obronie - obroniła się pani - jest pani magistrem - a wtedy przyjdą inne nie mniej fascynujące i absorbujące rzeczy i przyjdzie czas na realizacje miliona pomysłów i układanie nowych równie ważnych planów

    OdpowiedzUsuń